Hostel Foley Towers istnieje od ok. 35 lat. Założyciele – państwo Foley są obecnie w podeszłym wieku, a hostelem zarządza ich córka (ok 50 lat) wraz z mężem. Nazwa hostelu ma nawiązywać do brytyjskiego serialu komediowego Fawlty Towers stworzonego w latach siedemdziesiatych m.in. przez Johna Cleese, członka grupy Monthy Pyton. Serial opowiada o hotelu prowadzonym przez chaotycznego, znerwicowanego, nieuprzejmego i grubiańskiego właściciela Basila Fawlty, który oczywiście z jednych tarapatów wpada w inne :). Serial zupełnie nie jest znany w Polsce, natomiast został uznany, za jeden z najlepszych brytyjskich produkcji w historii. Poniżej kilka kadrów z serialu 🙂
Hostel mógł pomieścić prawie 90-ciu gości. Składał się z dwóch piętrowych „domów” oraz ciągu pokoi w stylu motelowym, z pięknymi ogrodami w środku. Całość była utrzymana w konwencji domowej: dywany, pełno kwiatów, wygodne kanapy a nawet pianino! Muszę powiedzieć, że to był najpiękniejszy hostel jaki widziałem w życiu. Ranking hostelu na HostelWorld.com to 9.4/10 punktów! Byłem więc niesamowicie szczęśliwy mogąc tam pracować!
Jednak piękne ogrody i wystrój to nie wszystko. Najważniejsza jest atmosfera i ludzie, z którymi się pracuje. Właścicielką hostelu była Janet (córka założycieli). Nie kierowana ona jednak hostelem. Głównie zajmowała się sprawami porządkowymi, np przycinała kwiaty w ogrodzie, sprzątała itp. Była taką gospodynią. Jej mąż Tom był z kolei złotą rączką – naprawiał a także tworzył nowe meble itp. Janet oczywiście podejmowała najważniejsze decyzje oraz prowadziła dokumenty firmy, księgowość itp.
Hostelem jednak kierowała Maria jako główna menagerka i Laima – jej prawa ręka. Dziewczyny mniej więcej w moim wieku, pierwsza jest Holenderką, druga Łotyszką. Sympatyczne, profesjonalne, zabawne. Potrzebowałbym kilka stron, żeby opisać ich wszystkie zalety :). Tak więc praca z nimi to była czysta przyjemność. Poza nimi w hostelu był jeszcze zespół pracujący za zakwaterowanie. Mieliśmy 3 sprzątaczy/sprzątaczki, jedną osobę ścielącą łóżka, i dwie osoby robiące poranne pranie i popołudniowe. Wszystkie te osoby pracowały przeciętnie po 15 godzin tygodniowo – za zakwaterowanie, a wszelkiego rodzaju nadgodziny rozliczane były jako kieszonkowe. Ta ekipa się cały czas zmieniała, gdyż większość z tych ludzi została w hostelu miesiąc.
Większość z nas (8 osób) mieszkała razem w jednym domku przy hostelu. Mieliśmy własną kuchnię z salonem, dwie łazienki i dwuosobowe pokoje. I o ile hostel utrzymywaliśmy w stanie naprawdę nieskazitelnej czystości, to już nasz dom na zapleczu przypominał mi raczej studenckie czasy 😉
Jak wyglądała moja praca? Pracowałem około 40 godzin dziennie. Większość z tego na recepcji – czyli meldowanie i wymeldowywanie gości, przyjmowanie rezerwacji, rozwiązywanie nagłych problemów. Również trochę sprzątania czy ogólnego dbania o hostel. Ponadto dwa razy w tygodniu byłem odpowiedzialny za ścielenie łóżek i popołudniowe pranie. Czyli ogólnie bardzo lekka praca, z ludźmi, przyjemna, dużo śmiechu. Choć po kilku miesiącach, zwłaszcza gdy jest sezon i trzeba zameldować 30 ludzi i 30 razy opowiedzieć co ciekawego można zobaczyć w Christchurch, przyznam że byłem trochę zmęczony.
Praca dawała dużo satysfakcji, wspaniała atmosfera i genialny zespół. Pracowaliśmy zazwyczaj na luzie, bez pośpiechu, nerwów czy stresu. Najważniejsi byli goście i dobra atmosfera. Janet codziennie rano przynosiła kawę i ciastko dla kogoś pracującego na recepcji (ja, Maria lub Laima). Ponadto często sami przynosiliśmy sobie na wzajem jakąś kanapkę czy smakołyki.
Cały zespół z kolei często miał wspólne wieczory filmowe, wspólne gotowanie czy po prostu imprezy. Pracowałem tam 4 miesiące, i z chęcią zostałbym dłużej. Oprócz wspaniałej atmosfery – cóż za miłej odmiany po poprzednich pracach 🙂 też wiele się nauczyłem. Sposób w jaki Janet prowadziła biznes był rewelacyjny. Również wiele mogłem się nauczyć od dziewczyn, z którymi pracowałem.
A czy był to dobry czas, możecie sami ocenić na poniższych zdjęciach 🙂 (Sam patrząc na te zdjęcia stwierdzam, że całe moje życie kręci się wokół jedzenia :D)