Buriacja – autonomiczna republika wchodząca w skład Federacji Rosyjskiej. Posiada własne flagę i godło, rząd i preezydenta, stolicę – Ułan-Ude i język urzędowy – buriacki.
Buriacja jest ulokowana we wschodniej Syberii, między Bajkałem a Mongolią.
Sami Buriaci przywędrowali na tereny obecnej Rosji wraz z Chingis Chanem. Są kuzynami Mongołów, ich języki są w pewnym stopniu do siebie podobne. Buriaci stanowią tylko 27.8% populacji regionu (67.8% Rosjan), jednak łatwo ich rozpoznać, gdyż mają rysy twarzy azjatyckie, zbliżone do mongolskich.
Stolica Ułan-Ude jest spokojnym, rosyjskim miastem. Trochę zniszczonym, trochę brudnym, jednak podobnie jak Irkuck ma swój klimat. Ma również potencjał brak chyba jednak pieniędzy. W mieście jest ładne centrum, totalnie nie zagospodarowany brzeg rzeki Selengi i wpisana do księgi Guinnessa, największa na świecie głowa Lenina. Miasto w tym roku obchodzi 350-lecie.
Widać w mieście sporą różnicę w zamożności społeczeństwa. Na ulicach można spotkać zarówno Lexusa jak i Zaporożca
Mieście spędziłem prawie tydzień. Zatrzymałem się u Nadii – buriatki, która opowiedziała mi sporo o swojej kulturze i religii. Bo to właśnie religie są w Buriacji najciekawsze. Dostałem od niej również w prezencie różaniec buddyjski – malę.
W przeciwieństwie do większości Rosji Buriaci nie są prawosławni. Część z nich (głównie na wschodzie) jest szamanistami, inna część (na zachodzie) buddystami, a spora reszta miesza te dwie religie. Żyje tam również niewielka grupa Starowierców, można też spotkać prawosławnych czy iść do polskiego kościoła w Ułan-Ude.
O wierzeniach buriackich rozpiszę się w kolejnym poście.
Tutaj chcę jednak wspomnieć o Iwołgińskim dacanie – kompleksie światynnym (buddyjskim) w pobliżu Ułan-Ude, największym w Rosji, posiadającym również uniwersytet, w którym nauki pobierają przyszli lamowie.
Jedna ciekawa historia związana z tym miejscem dotyczy lamy Itigelowa. Gdy czuł, że jego dni dobiegają końca w 1927r. nakazał swoim uczniom zakopać swoje ciało po śmierci i odkopać po 30 latach. Następnie usiadł w pozycji lotosu i zmarł medytując. Gdy ekshumowano go po wskazanym okresie okazało się, że ciało pozostało w nienaruszonym stanie, nie uległo rozkładowi. Duchowni przestraszeni możliwą reakcją Sowietów na ten cud zakopali lamę z powrotem. Nie zapomniano o nim i został ostatecznie ekshumowany w 2002r. Ciało ciągle było świetnie zachowane, co potwierdzili naukowcy i patolodzy. Ważnym faktem jest, że nigdy nie zostało zmumifikowane czy zabalsamowane. Pozostaje to zagadką do dziś, a lamę Itigelowa można zobaczyć „na żywo” (:D) w Iwołgińskim dacanie. Przyznam że wygląda prawdziwiej niż Lenin w Moskwie ;). Niestety obowiązywał restrykcyjnie pilnowany zakaz robienia zdjęć.