Terelj to park narodowy oddalony zaledwie 60km od Ułan Bator. Dlatego też odwiedzają go rzesze turystów. Park jest dosyć duży jednak większości pozostaje dzika. Cała turystyka opiera się głównie na jednej pięknej dolinie.
Sama dolina znajduje sie na wysokości 1600m n.p.m. otoczona jest skalistymi wzgórzami pokrytymi częściowo lasami i łąkami. Co kawałek można ujrzeć piękne naturalne formacje skalne.
Najbardziej imponujące skała znajduje się zaraz przy wejściu do doliny i jest wizytówką tego miejsca. Wyglądem swym przypomina kilkunastometrowego żółwia. Robi spore wrażenie.
Dalej dolina ciągnie się ok 3km. Po środku rozcięta jest wyrastającym wzgórzem. Mimo, że to park narodowy to cała dolina usłana jest hotelikami i bazami kempingowymi oferującymi noclegi w jurtach. Można również wynająć konia a nawet wielbłąda. Wszystko trochę bez ładu i składu. Psuje to krajobraz pięknej doliny, ale nie ma co się dziwić. Turystyka kwitnie, pieniędze płyną.
Na drugim końcu doliny na wzniesieniu jest świątynia buddyjska Aryapala. Kiedyś, gdy nie dotarli tu jeszcze turyści musiała być to piękna oaza idealna do kontemplacji i zgłębiania nauk Buddy. Cisza, spokój z dala od zgiełku i cywilizacji. Za świątynią, wysoko pod szczytem góry jest mała samotnia, w której zapewne medytowali mnisi. Cały kompleks prezentuje się pięknie, zwłaszcza dzięki pięknemu krajobrazowi.
W dolinie poznałem kilku podróżników: dwóch Rosjan,Włocha i Koreankę. Razem rozbiliśmy obóz i wspięliśmy się na najwyższy szczyt w dolinie. Widoki niezapomniane, a nad głowami latają dzikie orły.
Poza opisaną doliną dojechać można jeszcze do wioski Terelj, dalej drogi nie ma. W wiosce znajduje się luksusowy hotel i to właścieie tyle. Nawet krajobraz jest dużo gorszy niż w dolinie z żółwiem. Duże rozczarowanie. Jedyna ciekawa rzecz to trekking, który można rozpocząć w tej wiosce aby po dwóch dniach dotrzeć do ruin świątyni buddyjskiej. Jednak bez odbiornika GPS łatwo się zgubić, więc zrezygnowałem z tego pomysłu.
Pojechałem natomiast 30km dalej by ujrzeć zachwalany kompleks monumentu Chingis Chana. Mocno się rozczarowałem. Ogrodzony teren, w którym jedyną atrakcją jest wielki (no dobra, imponujący) posąg Chingis Chana na koniu. W podstawie monumentu znajduje się restauracja. Można również wspiąć się na głowę konia aby podziwiać (nieszczególny) krajobraz. Aby dostać się na konia lub wejść do restauracji należy zakupić bilet za 15zl. Nie skorzystałem więc z tej oferty 🙂