Czas na małe podsumowanie Mjanmaru. W kraju tym spędziliśmy 18 dni pełnych wrażeń. Podróżował się ciężko, ludzie z każdym dniem męczyli coraz bardziej, jakość dróg pozostawiała wiele do życzenia, samochodów niewiele, sporo za to brudu i śmieci. Państwo bogate za to w piękne miejsca i usiane ślicznymi krajobrazami. Ale o tym wszystkim pisałem. Czas więc na kilka ciekawostek.
Zacznijmy od nazwy Państwa. Do niedawna była to Birma (ang. Burma). Ale był to wymysł kolonizatorów brytyjskich. Dla lokalnych mieszkańców kraj od zawsze nazywał się Myanma (kraj silnych jeźdźców) i w 1989 roku junta wojskowa przyjęła angielską nazwę kraju jako Myanmar. Nie ma za to języka mjanmarskiego, jest birmański ;). W języku polskim Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych zmienia zdanie jak rękawiczki i raz wskazuje nazwę Birma, innym razem Mjanmar, a najnowsze wytyczne mówią o Mjanmie. Jak widać lekko nie jest :p
Do 2010 roku w państwie rządziła junta wojskowa, która trzymała naród pod kloszem. W owym roku odbyły się pierwsze demokratyczne wybory parlamentarne, powoli zaczęła nastawać demokracja i kraj zaczął się zmieniać diametralnie. Wcześniej telefon komórkowy posiadał kilka procent ludzi, dziś ma prawie każdy. Również na samochód stać było tylko ścisłą elitę.
Także elektryczność jest nowością w Birmie, ciągle jednak nie wszędzie dociera i codziennie prąd jest odcinany na kilka godzin. Większość restauracji posiada więc swoje agregaty oraz różnego rodzaju stabilizatory napięcia.
Jedzenie w Birmie jest bardzo tanie. Obiad składający się z wielkiem kopy ryżu z kurczakiem, warzyw, rosołku do picia i herbaty do woli kosztuje ok 6zł. Piwo lane w knajpie 2,40zł, a 0.7l nie najgorszej whiskey 12zł w sklepie.
Co ciekawe zamawiając piwo czy jedzenie w restauracji wszystkie naczynia i kufle pozostają na stole. Podczas płacenia kelner zlicza talerze i w ten sposób wystawia rachunek. Przy większej imprezie puste kufle leżą na stole, stołkach i wszędzie wokół biesiadujących 😉
Ponieważ w Mjanmarze samochodów jest ciągle niewiele, drogi pełne są więc różnych ciężarówek, nawet takich dużych do wywozu ziemi wypełnionych po brzegi ludźmi.
Na stacjach paliwowych za to do każdego tankowania dostaje się butelki wody. 🙂
W radiu często można usłyszeć przeboje międzynarodowe od starych Beatlesów, Abby czy Queen po najnowsze Bruno Marsa itp. wszystkie w wersjach birmańskich. Za to w telewizorze filmy lecą po angielsku z lokalnymi napisami. Brak lektora czy dubbingu.
Na koniec jeszcze jeden smaczek, ale dotyczący całej Azji ☺. Pisałem kilka razy, że jadę gdzieś z kierowcą, ale nie wiem gdzie bo nie umiem się dogadać. Wydaje się to dziwne, ale pokażę Wam o co chodzi na przykładzie zamawiania kawy. Kilka dialogów w różnych restauracjach. Dialogi oryginalnie po angielsku nasycone różnymi gestami i wskazywaniem palcem.
– Dzień dobry. Poproszę dwie kawy.
– Z mlekiem?
– Tak z mlekiem, ale bez cukru. Bez cukru. Mleko OK. Cukier nie.
– OK. Mleko, bez cukru.
…
Dostaję dwie czarne kawy, słodkie jak diabli i dodatkowy cukier na spodeczku 😀
– Dzień dobry. Poproszę dwie kawy Mocha, gorące.
Pokazuję panu na tablicy/tabelce, którą ma w restauracji napis: Mocha oraz znaczek gorącej kawy.
– Ok. Ok.
…
Dostajemy dwie kawy „jakieś” na zimno ;).
– Dzień dobry. Poproszę jedno piwo lane
– Jedno piwo. Ok
– I dwie kawy.
– Dwie kawy
– Jedno piwo i dwie kawy. Piwo jedno, kawy dwie. ok?
– ok ok. Nie ma problemu
…
Dostaję dwa piwa, a kaw nie ma w ogólę w restauracji 😉
Tak właśnie wygląda dogadywanie się w Azji. Przynajmniej w moim i Pauliny wykonaniu :p
Nie mam zbytnio zdjęć pasujących do ciekawostek, więc wrzucam kilka losowych z Mjanmy 🙂