Luang Prabang – dostojna była stolica

Na wylotówkę z Vang Vieng ruszyliśmy w nie najlepszych humorach. Wiedzieliśmy już, że jazda stopem będzie ciężka i długa. Do kolejnej atrakcji – Luang Prabang mieliśmy 180km. Mając już doświadczenie w stopowaniu zakładaliśmy, że zajmie nam to dwa dni. Było ciężko, jednak zatrzymały się dwa samochody (m.in. ciężarówka z mandarynkami) i do wieczora pokonaliśmy połowę trasy – 90km…cały dzień… Do zmroku zostało pół godziny, więc postanowiliśmy łapać dalej i to była dobra decyzja, gdyż zatrzymała się rodzina z Francji w wypożyczonym pickupie, która zawiozła nas do celu. Znowu uratowali nas turyści :).

DSC03018

DSC03014
Droga sama w sobie była bardzo malownicza. Góry, doliny, małe wioski w których obok chat plecionych z bambusa pojawiają się wille. Z paki pickupa francuzów, przykryci śpiworami, klucząc krętą drogą pomiędzy górami oglądaliśmy piękny zachód słońca. Znajomi ostrzegali nas, że na drodze praktycznie nie ma asfaltu. Tymczasem okazało się, że przez całą trasę towarzyszył nam piękny, nowy asfalt. Laos gna do przodu :).

DSC02991

DSC03002

Dojechaliśmy do Luang Prabang późnym wieczorem, więc po krótkim spacerze i kolacji poszliśmy rozbić namiot nad Mekongiem. Samo miasta do 1975 roku było stolicą Laosu. Jest chyba największą atrakcją turystyczną tego kraju, ale raczej za całokształt niż coś szczególnego. Ma sielankowy, leniwy klimat prowincji francuskiej (nigdy w sumie we Francji nie byłem, ale tak to sobie wyobrażam :D). Zachowało się dużo budynków post-kolonialnych, jest sporo zieleni. Miasto jest zadbane i po prostu ładne. O ile Vang Vieng to szalone, chaotyczne i prowizoryczne miasteczko imprez, tak Luang Prabang jest dostojnym, eleganckim i wykwintnym miastem na wakacyjny relaks :P.
DSC03106

DSC03111

DSC03095

DSC03075

DSC03091

DSC03092

DSC03071

Spędziliśmy w nim trzy noce. Dwie skrajne nad rzeką w namiocie, a środkową w hostelu. Dni umknęły nam na spacerowaniu po mieście i był to mile spędzony czas. Trochę odpoczęliśmy i nasze nastawienie do Laosu powoli zaczęło się poprawiać. Zjedliśmy pyszną grillowaną rybkę z Mekongu. Zrobiliśmy mały „shopping“, a Paulina była o włos od kupienia wspaniałych butów marki NKIE 🙂

DSC03064

DSC03117

DSC03122

DSC03146

DSC03156

DSC03063DSC03137

Dodaj komentarz