A po pracy… – Część 3 – Miszmasz 2

Nowa Zelandia jak zapewne zdajecie sobie sprawę jest na półkuli południowej. Oznacza to, że pory roku są odwrócone. Tak więc gdy Wy smażyliście tyłki na plaży w Łebie, ja w kurtce i czapce wyczekiwałem wiosny :). Mój problem polegał na tym, że dwa lata przebywałem w tropikach, gdzie temperatura poniżej 25 stopni nie zdażała się często. Lecąc do Nowej Zelandii nie miałem ani jednej pary długich spodni 😉 Na szczęście zima w Bay of Plenty (region, w którym byłem) nie jest ostra. W ciągu dnia temperatura to kilkanaście stopni. W nocy spada do kilku. Tak więc odzież termiczna, bukłak z gorącą wodą i dwie kołdry umożliwiły mi przetrwanie. (No dobra, nie było tak źle).

Zdarzało się, że ktoś z pracy wyjeżdżał w delegację na kilka dni. Wszyscy wiedzieli, że wraz ze Spotty jesteśmy szczęśliwymi bezdomnymi. Powierzano nam więc domy do opieki na czas nieobecności. Chodziło głównie o karmienie zwierzaków. Sporą część zimy spędziliśmy więc w domach trzech naszych stałych “klientów” :D. A domy te były nie byle jakie! W jednym był imprezowy garaż z billardem. W drugim było jacuzzi na tarasie. Trzeci z kolei był stuletnią willą (na Nową Zelandię to starożytność). Piękny drewniany dom na szczycie wzgórza. W środku kominek. Dookoła domu drzewka owocowe. Dodatkowo wraz z domem na posesji były 2 hektary lasu i prywatna rzeczka. Coś pięknego!

IMG_20180729_101556

IMG_20180729_101620

20180729_151358

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

IMG_20180916_094746

Ponieważ w Katikati niewiele się dzieje, starałem się każdy weekend spędzać aktywnie albo w Mount Maunganui albo na jakiś wyprawach. Pewnego weekendu zrobiłem sobie wycieczkę do Matamata. Jest to kolejne nie za duże miasteczko. Co jest jednak interesujące to Hobbiton, który znajduje się obok. Pewnie nie wszyscy zdają sobie sprawę, ale filmy Władca Pierścieni oraz Hobbit to nowozelandzkie firmy. Reżyser sir Peter Jackson jest nowozelandzczykiem. Większość krajobrazów w firmie to krajobrazy Nowej Zelandii. Koło Matamata znajduje się Shire – wioska hobbitów. Podczas kręcenia Władcy Pierścieni zbudowano tą wioskę zasadniczo z tektury i styropianu (może troszkę przerysowuję :P). Zanim więc wzięto się za kręcenie Hobbita kilka lat później Shire było zniszczone i musiano je odbudować. Postanowiono wtedy też, że wykona się je soldniej  i po filmie będzie tutaj muzeum. Wygląda to rewelacyjnie, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Cała wioska jest pełna drobnych detali w stylu suszącego się prania w hobbicim rozmiarze, wystawionych warzyw i owoców, ławeczek czy zabawek dla dzieci rozsypanych na podwórku.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zasadniczo zbudowane są tylko frontowe ściany. Żaden z tych domków nie ma wnętrza. Wszyscy sceny ze środka były kręcone w studiu. Natomiast co ciekawe w wiosce istnieją dwa rozmiary domów – rozmiar hobbici i rozmiar ludzki. Wszystko przez perspektywę. Gdy Hobbit (grany przez normalnego wzrostu aktora) wchodzi do domu drzwi powinny być jego rozmiaru (to jego dom). Ale gdy do tego samego domu wchodzi Gandalf (czarodziej, wg filmu dwa razy wyższy niż hobbit) dom musi być dwa razy mniejszy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Inny weekend postanowiłem spędzić na trekkingu. Wzdłuż Bay of Plenty ciągnie się pasmo gór Kaimai. Nie jest wysokie, najwyższy szczyt ma 952m n.p.m. Składa się z typowych nowozelandzkich pagórków w większości porośniętych pięknym lasem.

Wyruszyłem rano w sobotę. Piękne trasy przez las, mnóstwo śpiewających ptaków. Pełno strumyków. Pogoda była piękna, słonecznie, ciepło. Jednak przez kilka ostatnich dni padało, więc trasa była niesamowicie zabłocona, co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej. 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pokonałem ok. 25km i na wieczór dotarłem do chatki. Nie są to schroniska jakie znamy z Polski. Chatki głównie używane były (i część z nich nadal jest) przez myśliwych, którzy zapuszczają się głęboko w las na polowania. W takiej chatce są proste prycze z materacami. Nie ma żadnej obsługi, zapewne raz na jakiś czas ktoś tam przychodzi, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku.

Następnego dnia pokonałem kolejne 17 km i dotarłem do cywilizacji. Co ciekawe, dwa razy musiałem pokonać dosyć wartką rzekę. Woda sięgała ud. Później wybuchnąłem śmiechem, gdy zobaczyłem deskę przerzuconą nad mini strumyczkem kawałek dalej 😀

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kaimai to również park narodowy. Najcenniejszym drzewem w Nowej Zelandii jest Kauri. Niestety w niektórych częściach kraju drzewa te są nękane przez chorobę wywoływaną przez mikroskopijne grzyby . Rozprzestrzeniają się one poprzez glebę. Dlatego wchodząc do Parku Narodowego należy zdezynfekować swoje podeszwy aby nie rozprzestrzeniać zagrożenia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kauri było bardzo pożądanym drzewem. Drewno jest niesamowicie twarde i kaloryczne. W przeszłości więc wycinka tych drzew była wielkim lokalnym biznesem. Ciekawy był sposób w jaki transportowano wielkie kłody. Mianowicie spychano wszystkie do doliny. Nad jej skrajem budowano spore tamy. W pewnym momencie uwalniano wodę z tam, a ta niosła kłody w dolinach aż do brzegu morza.

p-12246-km

Innym zasobem pozyskiwanym z gór Kaimai było złoto. Ciągle można zobaczyć pozostałości po kopalniach, torach itp.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W drodze powrotnej zahaczyłem o miasteczko Waihi. Słynie z tego, że ciągle wydobywa się w nim złoto. Można zobaczyć nieaktywną kopalnię odkrywkową i ruiny budynku – pompowni wody.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Inną ciekawą wycieczkę jaką odbyłem tym razem ze Spotty była podróż do Coromandel. Jest to region na północ od Bay of Plenty. Bardzo malowniczy, piękne plaże kręte drogi, wspaniałe widoki. Jedną z najbardziej znanych atrakcji jest Cathedral Cove. Jest to zbiór zatoczek z ciekawymi formacjami skalnymi nad brzegiem morza – główna atrakcja to wydrążony tunel w skale poprzez wodę i wiatr. I to wszystko w pięknej scenerii otoczone złotymi plażami i lazurową wodą.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Innym bardzo ciekawym zjawiskiem jest Hot Water Beach. Jest to plaża, na pozór zupełnie nieciekawa. Jednak pod jej powierzchnią znajdują się termalne źródła. Tak więc w czasie odpływu rzesza turystów przybywa z łopatami. Wykopują sobie małe prywatne baseniki, do których spod powierzchni wypływa gorąca woda. Bardzo ciekawe zjawisko, jednak ilość turystów trochę mnie zniechęciła.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nowa Zelandia jest pełna ciekawych i pięknych miejsc. W czasie pierwszych trzech miesięcy (praca w laboratorium) nie zwiedziłem praktycznie nic. Kolejne 3 miesiące (praca w R&D) dały mi możliwość małych weekendowych wypadów. Zobaczyłem więc zaledwie mały skrawek kraju, ale już przyznajcie że jest imponująco ;).
Teraz czas na większą podróż po kraju!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

2 Comment

  1. Gosia says: Odpowiedz

    Piękne widoki, czekam na kolejne 🙂

  2. Bartek says: Odpowiedz

    Obserwuję, miło się czyta Twojego bloga 😉

Dodaj komentarz