Bromo – główna atrakcja Jawy

We wschodniej części Jawy był sobie kiedyś sporawy wulkan Tengger. Około 820 tys. lat temu nastąpiła wielka i gwałtowna eksplozja tego olbrzyma. Po niej zostało wgłębienie – kaldera o średnicy 16km. W tej kalderze wyrosło 5 nowych wulkanów, z czego najmłodszy to Bromo – najczęściej odwiedzana atrakcja na Jawie.

Bromo nie jest ani wysoki, ani szczególnie piękny. Sławę zyskał, gdyż jest bardzo łatwo dostępny dla turystów. Jednocześnie serwuje piękne wschody słońca (podobno) i trochę księżycowy krajobraz (na pewno). Wznosi się na 2329 m n.p.m. i jest ciągle aktywnym wulkanem. Ostatnią silną erupcją w 2004 roku zabił 2 osoby. Jednocześnie jest to zapadnięty wulkan, szczyt, który zobaczynie na zdjęciach to wulkan Batok, nieczynny. Bromo to niska, jaśniejsza część wzniesienia po jego lewej stronie.

IMG_1779

Bromo przyciąga morze turystów. Z pobliskiej drogi wystarczy zejść w dół kaldery, przejść niecałe 3km, wspiąć się po kilku schodach i już jest się na wulkanie. Gdyby i to się okazało ponad nasze możliwości, to z chęcią posłużą lokalni mieszkańcy podwożąc pod sam wulkan jeepem lub końmi. Założę się, że za skromną opłatą wniosą także na plecach na sam szczyt 😉

Do pobliskiej wioski Cemoro Lawang dotarłem po zmroku (jak to ostatnio mam w zwyczaju :D). Zjadłęm więc jakąś kolacyjkę, wypiłem kawę i zszedłem do kaldery. Oczywiście wszystkie atrakcje na Jawie są słono płatne. Nie było jednak problemem znaleźć nieoficjalne zejście do starego krateru.

Po 20 minutach byłem na dole a moim oczom ukazał się księżycowy krajobraz. Jestem w wielkim, płaskim leju wypełnionym piaskiem i skąpą trawą. Przede mną wznosi się kilka wulkanów, a dookoła otacza nas okrągły mur – ściany kaldery. W świetle księżyca i gwiazd wyglądało to dosłownie jakbym znalazł się na jakiejś niezamieszkałej planecie. Ponapawałem oczy widokiem i ciszą, rozbiłem namiot i położyłem się spać z myślą, że wstanę o 3, zwinę tobołki i udam się na punkt widokowy na wschód słońca.

IMG_1763

Gdy zadzwonił budzik doszły do mnie warkoty wielu silników. Otworzyłem namiot, przetarłem oczy i ujrzałem dłuuugą karawanę jeepów jadącą na punkt widokowy. Nieprzerwany potok samochodów. Karawana przejeżdżała jakieś dwa kilometry ode mnie po dnie starego krateru, potem wspinała się na ścianę kaldery i dojeżdżała do punktu widokowego. Samochodów mogło być spokojnie koło setki (nie przesadzam!)… Mówiono mi, że wschody słońca na Bromo bywają zatłoczone, ale żeby aż tak?! I do tego w środę?!

Stwierdziłem, że wschód słońca powinien być obserwowany w spokoju, ciszy i samotnie. Nie w tłumie i ścisku 100-200 osób, przeciskających się, aby zrobić jak najlepsze zdjęcie iPhonem. Tak więc zarzuciłem pomysł i jednocześnie śpiwór na głowę i poszedłem spać. Wstałem na moment o 5 rano, aby zobaczyć wschód z namiotu. Widok jednak nie był imponujący 🙂 Ale nie żałuję swojej decyzji.

IMG_1769

Wstałem więc rano. Kaldera nie przypominała już innej planety, ale przypominała jakiś bardzo pustynny i surowy obraz. Gdzieś z obrzeż Sahary. Do tego pojawili się ludzie na koniach niczym beduini. Jeepy nadal krążyły wożąc turystów. Byli też piechurzy zmierzający w stronę krateru. Tłoku jednak nie było. Wszyscy za pewne spali po wschodzie słońca ;). Ukryłem więc plecak w krzakach i poszedłem zobaczyć wulkan. Po drodze minąłem ruiny świątyni i wdrapałem się po schodach na górę.

IMG_1775

IMG_1782

IMG_1850

IMG_1786

IMG_1812

IMG_1811

IMG_1822

Widok kaldery z góry był piękny. Ale mocne wrażenie robił sam wulkan. Wielki lej z bulgoczącą wodą wewnątrz. I odgłos. Dźwięki jakby startowały samoloty odrzutowe, głośny, nieustanny warkot.

Krótka droga, piękne widoki, groźny warczący wulkan. Rozumiem dlaczego Bromo jest gwiazdą wśrod indonezyjskich wulkanów.

IMG_1821

IMG_1844

IMG_1848

IMG_1829

IMG_1838

IMG_1840

Wróciłem do plecaka, wygrzebałem się na górę do wioski, zjadłem obiad i ruszyłem w dalszą drogę.

A następnym moim celem był kolejny wulkan – Ijen. To był dla mnie najważniejszy cel w Indonezji, ale dlaczego, o tym w kolejnym poście.
Trasa przebiegała spokojnie. Zajęła mi dwa dni, a noc spędziłem na obrzeżach małego miasta. Po drodze mijałem piękne górskie wioski z polami uprawnymi i malowniczymi górami w tle. Zjechałem również do przybrzeżnych miast. Kierowcy mili jak zawsze, często oferowali kawę i jedzenie.

Sporą część drogi pokonałem z kierowcą tira, który wracał do domu – 50km od Ijen. Po drodze jednak ktoś go zatrzymał i zaczęli rozmawiać. Chwilę później wycofaliśmy do pobliskich magazynów warzyw. Gdzie czekaliśmy godzinę, aż załadowano naszego tira cebulą i innymi warzywami. Dodatkowa fucha dla kierowcy, możliwość zobaczenia czegoś ciekawego dla mnie. Choć oczywiście ja dla pracowników magazynów byłem atrakcją równie wielką ;). Potem szwędaliśmy się po zakamarkach miast po drodze rozwożąc załadowane warzywa :). Do miasta docelowego dotaraliśmy wieczorem. Kierowca zaoferował mi nocleg u siebie, jednak tym razem chciałem uniknąć zamieszania, byłem dosyć zmęczony i postanowiłem przespać się na obrzeżach miasta w namiocie.

IMG_1896

IMG_1897

IMG_1895

IMG_1898

IMG_1906

Poniżej kilka zdjęć z trasy. Myślę, że oddają klimat Jawy.

IMG_1939

IMG_1926

IMG_1936

IMG_1880

IMG_1867

IMG_1910

IMG_1878

IMG_1862

IMG_1930

IMG_1855

IMG_1909

IMG_1920

IMG_1923

IMG_1882

IMG_1744

IMG_1860

Dodaj komentarz