Czas na małe podsumowanie i zbiór luźnych myśli odnośnie Chin. Od razu uprzedzam, bedzie niewiele zdjęć i raczej nieciekawe, bo ciężko uchwycić to o czym piszę.
Jak wielki jest ten kraj chyba nikomu nie trzeba mówić, dlatego też mam wrażenie, że mimo iż spędziłem w nim cały miesiąc i przejechałem z północy na południe to widziałem ledwie niewielki wycinek.
Chiny to kraj komunistyczny choć nie widać tego na pierwszy rzut oka. Bardziej objawia się to w mentalności ludzi. Są oni wspaniali i bardzo pomocni, jednak odniosłem wrażenie, że mają świat ograniczony pewnymi zasadami, a wszystko co wyrasta poza te granice nie mieści im się w głowie. Biały człowiek z plecakiem w jakiejś wiosce powodował ogólne zamieszanie i cały tłum gapiów. Bo co on tu robi? Tu biali nie jeżdżą. Również widok mnie łapiącego stopa na autostradzie sprawiał, że prawie każdy kierowca zwalniał praktycznie do zera z opuszczoną szczęką i wielkim niezrozumieniem w oczach. Czasem bałem się, że na zawał zejdą, tak byli zdziwieni. Gdy jednak ciekawość przezwycięży zdziwienie i strach okazują się być bardzo dobrymi i pomocnymi ludźmi.
Drugą kwestią, w której daje się odczuć komunizm to nadmiar pracowników. W supermarkecie jest minimum 3 razy więcej obsługi niż w Polsce. Na ulicy stoją ludzie w budkach i chyba pilnują porządku. W metrze mnóstwo obsługi krzyczącej przez megafony. Z drugiej strony mam wrażenie, że Chińczycy pracują ciężko i przez wiele godzin dziennie zwłaszcza, gdy posiadają swój mały rodzinny biznes.
Kolejna kwestia to opiekuńcze państwo. Widać to np. na autostradach gdzie co kawalek są wybrzuszenia na asfalcie wywołujące wibracje samochodu lub lampy z góry mocno świecące. Wszystko aby kierowca nie zasnął.
To co uderza w Chinach od początku to totalnie różna kultura i zachowania. W restauracji wszystkie śmieci zrzuca się pod stół: skorupki, kości, serwetki, niedopałki. To samo jest na drogach. Kierowca wypił coca-colę i puszkę wyrzuca za okno. Dodatkowo patrzy na mnie dziwnie, że ja swoją trzymam dalej w rękach.
Zupełnie inne jest też zachowanie. Siedzę na ławce i jem jabłko a obok mnie starszy dziadek puszcza takiego obrzydliwego i długiego bąka, że apetyt odchodzi. Myślę spoko, zdarza się, starszy człowiek, ale co on robi? Śmieje się i mnie szturcha próbując zdobyć mój podziw dla swojego wyczynu :D.
Inna sytuacja… zdarza się, że kabiny w toalecie nie mają drzwi. Oparłem plecak na przeciwległej ścianie, żeby go widzieć i grzecznie kucam w kabinie. Nagle podchodzi inny dziadek i patrzy na mnie. Wskazuje plecak podziwiając mój sposób podróżowania, a następnie kuca przede mną i obserwuje jak korzystam z toalety.
Z mniej drastycznych scen to jadę po schodach ruchomych. Kawałek przede mną czarna kobieta z włosami plecionymi w małe warkoczyki. A za nią dwie chinki ubrane biurowo kolo 40 lat łapią ja za warkoczyki i żywo dyskutują. Inna sytuacja. Jadę metrem. Gościu przede mną przytyka mi aparat pod nos, robi mi zdjęcie i się cieszy… Zero skrupułów. Wyciągam więc i ja aparat i robię jemu zdjęcie a on co? Cieszy się jeszcze bardziej…
Jednak miejcie na uwadze, że to jest poprostu inna kultura. Dla nich te zachowania nie są niczym nadzwyczajnym, a skoro jestem w ich kraju to należy je uszanować (dziadka z toalety jednak przepędziłem ;P). Takie zderzenie kulturowe potrafi wywołać szok. Jednak nigdy nie powiem, że nie umieją się zachowywać, czy że są obrzydliwi. Są poprostu inni, wychowali się w totalnie odrębnej kulturze.
Kolejna mega ciekawa rzecz to język. Czesto, gdy kierowcy zrozumieli, że nie mówię po chińsku próbowali się ze mną komunikować pisząc… chińskimi znaczkami. Znowu można pomyśleć, że są głupi, ale podstawy tego zachowania leżą w samym języku. W Chinach mówi się wieloma dialektami ale język pisany jest jeden. To tak jakby w Europie każdy nazwałby motyla w mowie po swojemu, ale wszyscy zapisywaliby to jako m-o-t-y-l. Pismo chińskie jest obrazkowe. My w języku polskim widzimy litery, które składamy w słowa. Oni widzą symbole. Symbol makaronu obok symbolu chili i kurczaka daje konkretną potrawę. Np. Rybak może być oznaczony zlepkiem symboli człowieka i ryby (trochę zgaduję, ale chcę Wam przekazać zasadę działania).
To co jest piękne w Chinach to różne aktywności. Ludzie zbierają się wieczorami w parkach, żeby wspólnie tańczyć. Spotykają się w ciągu dnia, żeby grać w karty lub chińskie szachy. Spotykają się rano na jogging lub badmintona. Zarówno młodzi jak i starzy.
Tak więc spędzając krótki czas w Chinach i nie będąc otwartym można się nieźle uprzedzić do tego kraju. Dla mnie jednak jest wspaniały właśnie przez to, że jest totalnie inny i zadziwia na każdym kroku.