W Nowej Zelandii jest 3820 jezior i 249 nazwanych wodospadów. Do tego niezliczona ilość drobnych trekkingów, strumyków, szczytów górskich, punktów widokowych, plaż, natywnych lasów, parków narodowych, rezerwatów przyrody itd. Losowo można wybrać punkt na mapie i gwarantuję, że w promieniu 50km będzie 10 różnych miejsc wartych zobaczenia. I każde to miejsce będzie piękne, na swój sposób unikatowe.
Dlatego też Aotearoa stanowi dla mnie nie lada wyzwanie w prowadzeniu bloga. Samo wybieranie zdjęć to walka z samym sobą, bo chciałoby się umieścić je wszystkie! Ale prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero przy pisaniu tekstu. Bo ile razy można napisać, że były piękne widoki i wspaniała natura? Jak to opisać w sposób ciekawy i nie monotonny? Tu trzeba poety, a nie inżyniera!
No nic, jedziemy dalej. Zachodnie wybrzeże jest odwiedzane głównie dla łatwo dostępnych lodowców. Zanim jednak zobaczymy trochę lodu zatrzymamy się na chwilę w Okarito – malutka miejscowość nad brzegiem oceanu. Dosłownie kilka domków letniskowych, laguna, mokradła i spory kawał lasu, w którym podobno można spotkać dzikie kiwi (ptaki, nie owoce!). Kiwi zobaczyć chce każdy, gdyż jest to symbol Nowej Zelandii, do tego ptak zagrożony wymarciem. Jednak jak na złość, zwierzęta te są bardzo płochliwe i prowadzą raczej nocny tryb życia, tak więc niewielu się udaje. Ja też kiwi na wolności nie zobaczyłem (widziałem je w rezerwacie w Rotorurze). Poniżej zdjęcie sztucznego ptaka z któregoś z muzeów. Okarito było jednak warte odwiedzenia dla samych widoków i natury
No i docieramy do lodowców. Sama droga wiedzie już przez bardzo malowniczy, górski krajobraz. Lodowce możliwe do zwiedzania są dwa – Franz Josef Glacier i Fox Glacier. Droga do tego drugiego była aktualnie zamknięta – uszkodzona w czasie mocnych opadów. Wokół obu lodowców jest sporo ciekawych trekingów. Górskie tereny, rzeźkie powietrze, piękne stare lasy. Są też i jeziora, w których powierzchni odbijają się góry przy bezwietrznej pogodzie.
To był pierwszy raz, kiedy widziałem lodowiec (poza snowboardem na lodowcu w Austrii, ale to się nie liczy!). Widok robi spore wrażenie. Co jednak zszokowało nie bardziej, to porównanie dokąd lodowiec sięgał jeszcze kilka lat wcześniej. Dało mi to impuls, aby zainteresować się na poważnie zmianami klimatu, choć zacząłem o tym czytać dopiero kilka miesięcy później.
Chciałbym tutaj zatrzymać się chwilę i poprosić Was o chwilę refleksji. Nie chcę sam wypowiadać się o zmianach klimatu bo jakim ja jestem ekspertem. Ale przeczytajcie wywiad z kimś, kto się zna – Prof. dr hab. Szymonem Malinowskim – fizyk atmosfery, dyrektorem Instytutu Geofizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Geofizyki PAN.
Wywiad przygotowałem dla Was tutaj: https://drive.google.com/file/d/1O0bJnxgySw1bNZAnEawyEDk4jyxu5XX2/view?usp=sharing
Polecam również książkę Marcina Popkiewicza – Świat na rozdrożu. Książkę w formie e-booka chętnie pożyczę, napiszcie do mnie prywatnie lub w komentarzu.
Grześ, podeślij proszę książkę
p.s. czytam wszystkie posty
Marta
Hej!
I jak? Książka przeczytana?:) Co myślisz?
Pozdrawiam
Grzesiek