Ha Long i Cat Ba – wybrzeże z pocztówek

Przyszedł czas aby ruszyć w świat motocyklem. Zaczęliśmy trasą na wschód do Ha Long. Piękne wybrzeże z wieloma wystającymi z morza skałami. Odległość 160km pokonaliśmy w jeden dzień. Motocykl sprawował się dobrze, jazda sprawiała nam sporą frajdę, choć było zimnawo – ok. 20 stopni (wiem, że w Polsce w tym czasie było -15 😉 ). Dojechaliśmy jak się okazało do mniej turystycznej części wybrzeża, dodatkowo poza sezonem, więc praktycznie nie było turystów. Widoki za to piękne. Wystające skały czy raczej wyspy, gdyż były ogromne robiły spore wrażenie. Motocykl dawał nam wolność i mogliśmy jeździć wzdłuż wybrzeża do woli.

DSC03584

DSC03586

 

DSC03610

DSC03611DSC03619

DSC03619

Dojechaliśmy nawet do innego miasteczka 20km dalej. Tam oprócz wspomnianych skał na wodzie znajdowała się również normalna wioska. Pływające domy, których strzegły psy, suszące się pranie i łódki jako główny środek lokomocji. Zapłaciliśmy jakiejś Pani w łódce, normalnie przewożącej lokalnych ludzi i towary aby zabrała nas na wycieczkę dookoła tej wioski. Dla nas było to ciekawe przeżycie, a Pani zrobiła chyba biznes życia i wszystkim w koło pokazała ile na nas zarobiła (9zł od osoby 😛 ).

DSC03647

DSC03680

DSC03663

DSC03704

DSC03708

DSC03718

DSC03734

DSC03658

Następnie udaliśmy się do turystycznej części wybrzeża i okazało się, że widoki są zupełnie nie imponujące. Skały są bardzo daleko od brzegu i ledwie je widać. Wysnułem teorię, że wszystko dla turystyki. Główna atrakcja tego miejsca to rejsy statkami pomiędzy skałami. Gdyby centrum turystyczne było blisko skał mniej ludzi chciałoby wykupić wycieczkę :). My jej oczywiście nie wykupiliśmy. Wpadliśmy na to na pomysł, aby przeprawić się z naszą Hondą na Cat Ba – wyspę nieopodal, również turystyczną destynację.

DSC03768

DSC03765

Wieczorem za to uczyliśmy Paulinę jeździć na motocyklu. Pomykała tak szybko, że aż zdjęcie rozmazane wyszło:p

DSC03808

Na wyspę można było płynąć jako pasażer turystycznych różnych kursów i wycieczek. Ceny były w dziesiątkach dolarów, dodatkowo pewnie nie zabrano by motocykla. Dlatego znaleźliśmy zwykły lokalny prom, który kursuje kilka razy dziennie i następnego dnia wyprawiliśmy się właśnie nim za cenę ok. 8 dolarów za dwie osoby i motocykl.
Był to strzał w dziesiątkę, gdyż aby dostać się na wyspę prom przepływał pomiędzy skałami więc mogliśmy je oglądnąć z bliska bez wykupowania drogich wycieczek.

IMG_20170207_084331_664

IMG_20170207_082848_359

IMG_20170207_083812_298

IMG_20170207_083240_200

Dotarliśmy na Cat Bę więc z własnym motocyklem co zaoszczędziło nam pieniędzy, czasu i dało sporo wolności. Nie mogło być jednak zbyt wspaniale i zepsuł się aparat fotograficzny. Wszystkie więc zdjęcia pochodzą z telefonu i jakość jest mizerna. Dodatkowo odkręciło się mocowanie rury wydechowej w motocyklu i nasza Honda warczała jak szalona i strzelała z tłumika.

Cat Ba nie była jakimś wielkim cudem, ale czas spędziliśmy bardzo przyjemnie. Z promu należało przejechać całą wyspę do miasta. Po drodze weszliśmy do parku narodowego i zrobiliśmy mały spacer na pobliską górę, skąd roztaczał się całkiem ładny widok.

IMG_20170207_103301_834

IMG_20170207_105255_180

Weszliśmy również do jaskini, w której chowali się wietnamscy żołnierze w czasie wojny amerykańskiej. Jaskinia jest trzy poziomowa, ma mnóstwo pokoi, był w niej szpital, pokoje noclegowe, wielka sala kinowa, łazienki, kuchnie itp. Wszystko fajnie tylko… nic tam nie ma… Wygląda jakby była niedokończoną atrakcją turystyczną. Puste pomieszczenia.. W jednym jakiś manekin przy stole, w innym łóżka na stosie, w kolejnej śmieci. Poza tym puste ściany. Podziwialiśmy jednak ogrom i oczami wyobraźni widzieliśmy żołnierzy chowających się przed amerykańskimi bombami (o wojnie wietnamskiej jeszcze napiszę).

IMG_20170207_121056_452

IMG_20170207_121237_392

IMG_20170207_121249_142

Samo miasteczko Cat Ba jest niesamowicie urokliwe. Główna ulica ciągnie się wzdłuż morza. Trzy małe plaże schowane w zatoczkach pomiędzy skałami. Mnóstwo restauracyjek i hotelików. My noc spędziliśmy oczywiście w namiocie na plaży :).

IMG_20170207_133344_249IMG_20170207_133756_914

IMG_20170207_130953_952

Następnego dnia pojechaliśmy na prom, tym razem z innej strony, aby z przesiadką na małej wyspie Cat Hai dotrzeć do Hai Phong. Okazało się, że te promy są już zupełnie lokalne i ceny również. Za dwie osoby i motocykl zapłaciliśmy około 3 dolarów 🙂

Początkowo mieliśmy udać się prosto na południe. Jednak zepsuty aparat fotograficzny zmienił nasze plany. Postanowiliśmy wrócić do Hanoi, gdyż tylko tam był autoryzowany serwis Sony. Po drodze musieliśmy naprawić rurę wydechową. Okazało się, że ułamały się śruby, więc należało rozwiercić silnik, nagwintować i przykręcić rurę. I to była pierwsza naprawa naszej Hondy. Pierwsza lecz zdecydowanie nie ostatnia.

DSC03885

W Hanoi pomknąłem do serwisu Sony. Pani powiedziała, że potrzebują tydzień czasu na sprawdzenie co jest zepsute i ile potrwa naprawa. Było to o tydzień za długo ;). Poszliśmy więc na ulicę ze sklepami i serwisami fotograficznymi i tam naprawiliśmy aparat w ciągu jednego dnia. Koszt 25 dolarów. Niby niewiele, aparat działa, ale po kupnie motocykla, netbooka i naprawie aparatu portfel stał się sporo lżejszy…

DSC03824

Niestety odnoszę wrażenie, że Wietnam i cała Azja to jedna wielka prowizorka. Prowizorka na ulicach (kable elektryczne, domy, knajpy itd). Prowizorka również w naprawianiu rzeczy. Motocykl zrobiony byle jak, byle wyjechał z garażu (to mieliśmy jeszcze wiele razy odczuć w późniejszej trasie). Aparat też niby działał, niby nie… musieliśmy wrócić do serwisu z reklamacją. Ale wszystko zakończyło się pozytywnie i następnego dnia ruszyliśmy na południe.

 

Dodaj komentarz