Surigao – przygotowanie do wyprawy! :D

Dotarłem do Surigao.

Miasto ciekawe, żywe i ruchliwe, z wieloma marketami i sklepami, choć czuć ogólną biedę kraju. Widać na pierwszy rzut oka, że to centrum zakupowe. Miejsce nie jest turystyczne, bardziej punkt przesiadkowy i miasto, gdzie przypływa się z małych wysp (jak Sargiao) i robi zakupy. Ja również miałem plan zrobić grube zakupy w mieście ale o tym za chwilę.

P_20170922_074030

P_20170922_133807

P_20170922_140516

P_20170922_140531

Surigao również okazało się bardzo czyste, jak na miasto w Azji. Tylko gdzieniegdzie małe kupki śmieci. Biedne budynki, raczej nie odnawiane, ale wszędzie panuje ład i porządek. Niesamowite!

P_20170922_143840

Znalazłem jakiś tani hotelik/motel/ciężko nazwać z małym pokojem za 28zł za noc. Nie ma w tym mieście żadnych hosteli, tylko właśnie lokalne motele i dwa lub trzy drogie hotele – nie ma turystów.

Filipiny to biedny kraj, nie ma zbyt wiele samochodów. Mnie z kolei już trochę znudził się autostop. Myślałem więc o kupnie motocykla. Uwielbiam przemierzać Azję motocyklami! Jednak okazało się, że te maszyny są na Filipinach niesamowicie drogie. W Wietnamie kupiliśmy motocykl za 240 dolarów. W Indonezji widziałem ogłoszenia skuterów za 200 dolarów. Na Filipinach nowy skuter kosztuje 1500 dolarów, a używany 1200 dolarów! (ceny plus minus :P). Dlatego też na ulicach widzi się mnóstwo motocykli w opłakanym stanie.. ludzi nie stać na kupno nowych…

P_20170922_083054

Pomysł motocykla więc odpadł. Mój budżet po rocznej podróży nie udźwignąłby takiego obciążenia. Przystąpiłem więc do planu B i kupiłem… rower! ;D Ale łatwo nie było. Na rowerach w Azji się nie jeździ, więc sklepy rowerowe w mieście były całe trzy, a w nich (nie licząc rowerków dla dzieci) z 10 rowerów. W jednym sklepie wypatrzyłem zakurzony, poobijany i trochę przyrdzewiały (wilgoć i sól morska szybko załatwiają każdą stal) piękny składany (!:D) rower górski made in china w bardzo rozsądnej cenie. Rower ten jest zagadką. Z jednej strony opony i klocki hamulcowe wyglądają na nowe, a z drugiej rower jest poobijany jakby niejedną noc spędził z właścicielem-pijakiem w rowie. Po długich regulacjach, niewielkich naprawach (mieli mnie już dość) i drobnych targach kupiłem go za 240zł. Do tego skompletowałem kilka akcesoriów (odwiedzając wszystkie trzy sklepy i sklep z narzędziami): dwie dętki, dwa klucze i śrubokręt (nie słyszeli o łyżkach do ściągania opon), światełka i pompka do roweru z ciśnieniomierzem (najtańsza). No i oczywiście dzwonek! Bez trąbienia po Azji się nie jeździ 😀

P_20170923_101804

P_20170923_113852

Została ostatnia rzecz. Obawiałem się, że nie lada wyzwanie. Ktoś musi mi dorobić bagażnik, abym miał gdzie plecak przymocować. (Oczywiście w sklepach rowerowych nie słyszeli o sakwach czy bagażnikach:P). Poszło jednak łatwiej niż się spodziewałem. Znalazłem zakład spawalniczy, gdzie spawano budy do tricyckli. Podjechałem rowerem, zdobyłem zainteresowanie lokalnych fachowców. Majstry chwilę pomyśleli, podebatowali, zrodziła się wizja w głowie i usłyszałem: 40zł, przyjedź jutro po kościele o 9 (niedziela).  😉

Zjawiłem się następnego dnia po 9. Oni oczywiście po Azjatycku z „lekkim” spóźnieniem. Mój fachowiec jednak znał się narzeczy i w niecałe trzy godziny zakończył swoje arcydzieło. Nie przeszkadzał mu nawet tłum gości – coraz to nowe osoby przychodziły popatrzeć co się dzieje i wysłuchać historii o białym, który na rowerze chce dojechać…

A… właśnie! Nie wspomniałem co chcę z tym rowerem zrobić. Otóż chcę nim dojechać do stolicy – Manili. Trochę ponad 1000km + zahaczanie o atrakcje po drodze. Tysiąc kilometrów to nie jest jakoś bardzo dużo, nie jest też mało. Zobaczymy jak się ma moja kondycja no i jak wytrzyma rower :).
Jednak, gdy mówiłem o tym filipińczykom to zazwyczaj najpierw prosili żebym powtórzył, myśląc, że nie zrozumieli, a potem mieli miny jakbym im powiedział, że jadę na Marsa. Niektórzy patrzyli jakbym się z choinki urwał, inni jakbym zwiał ze szpitala psychiatrycznego, a jeszcze inni myśleli że się z nich nabijam :P. Coś nie wierzą we mnie Ci Azjaci 🙂

P_20170924_111026

P_20170924_120348

P_20170924_130709

P_20170924_130731

W Surigao próbowałem również kupić aparat fotograficzny. Bez skutku… Tylko smartphone’y… Poddałem się po długim kluczeniu po mieście, gdy usłyszałem, że najbliższy sklep ze sprzętem fotograficznym to dopiero w Manili ;P

Dodaj komentarz