Przekroczyliśmy granicę chińską i… niewiele się zmieniło. Dalej półpustynia i step, ludzie wyglądają tak samo i nawet język niewiele się różni. No tak, w końcu przygraniczny region nazywa się Mongolia Węwnętrzna i mieszkańcom rzeczywiście bliżej do północnych sąsiadów niż rodaków. Jednak im dalej jechaliśmy na południe tym bardziej krajobraz sie zmieniał. Pojawiły się zalesione wzgórza a potem góry. Zrobił się ciepło i duszno. Jedyna rzecz, która od razu za granicą diametralnie się zmieniła to infrastruktura. Biedne mongolskie drogi zastąpiły trzypasmowe autostrady, wielkie kilkupoziomowe ślimaki i czasem trzy równoległe drogi idące obok siebie. Jurty natomiast przeistoczyły się w duże miasta i blokowe osiedla.
Jazda przebiegała w miarę szybko. Ciekawi chińczycy często się zatrzymywali, a wtedy do akcji ruszał google translator i tłumaczył zdezorientowanemu kierowcy o co się rozchodzi. Do naszego pierwszego celu dotarliśmy więc bez większych przeszkód. Raz stopa złapała nam policja na autostradowych bramkach, raz złapał nas spory grad, który uziemił cały ruch, a raz przejechaliśmy kota, ale sam wskoczył pod samochód, podejrzewam stan depresyjny. A może uciekł z garnka? Przecież to Chiny ;))
Po trzech dniach jazdy od granicy dotarliśmy do małej wioski Jiankou pośród gór. Góry nie były zwyczajne bo na swym grzbiecie dzierżyły ruiny chińskiego muru.
Czas na trochę wiedzy. Mur Chiński to zespół fortyfikacji (mury, baszty, forty i naturalne ukształtowanie terenu) wybudowany w celu obrony przed najazdami ludów z północy. Ciągnie się na przestrzeni ponad 8000km. Mur budowano przez wiele setek lat, a pierwsze wzmianki siegają 600 r p.n.e. Natomiast obecną formę uzyskał za czasów dynastii Ming w XIV wieku. Mur oprócz znaczenia obronnego był również ważnym punktem handlowym.
Obecnie większość muru popada w ruinę. Dostępne są jednak dla turystów odrestaurowane kawałki głównie w okolicach Pekinu.
Wioska Jiankou otoczona jest praktycznie z trzech stron murem wznoszącym się wysoko na szczytach gór. Kiedyś był on dostępny dla turystów jednak popadł w ruinę. Nam to jednak nie przeszkadzało i właśnie tam rozpoczęliśmy nasz trekking. Nie byliśmy jedynymi, którzy weszli na mur, jest to popularne nieturystyczne miejsce (paradoks? 😉 ), ale myślę, że niewiele osób pokonało taką trasę jak my.
Fragmentem muru opuszczonym przez opiekuńcze państwo skutecznie zajęła się mstka natura. Posadziła na nim drzewa i krzaki, zniszczyła posadzkę, rozsadziła w wielu miejscach mury, zawaliła sporo baszt i zamieniła schody w lawiny kamieni.
Początek trekkingu był nie najgorszy. Pokonywaliśmy kolejne wzniesienia, przedzieraliśmy się przez krzaki, wspinaliśmy na resztki schodów i dachy wież obronnych. Cały czas zachwycał nas widok na doliny i na oiękny wąż murów snujący się pomiędzy wierzchołkami. A potem zaczęła się zabawa. Zrobiło się stromo. Schody zamieniły się w skały. Były momenty, że musieliśmy pokonać 15 metrowe pionowe skały z plecakami (a Tomek dodatkowo z hulajnogą). Do trekkingu dołączyła prawdziwa wspinaczka skałkowa. Nie ukrywam, że nie było to najbezpieczniejsze co robiłem w życiu, nikt nie zapewnił nam kasków ani uprzęży. Momentami nie wierzyłem, że będziemy w stanie iść dalej. Na szczęście był nas dwóch co zwiększało bezpieczeństwo i motywację.
Noc spędziliśmy przy wieży obronnej na jednym z wyższych szczytów. Za nami i przed nami były jedne z trudniejszych podejść. Spaliśmy więc w bardzo niedostępnym miejscu co potęgowało niesamowity klimat nocy na murze chińskim. W dali świeciły światła Pekinu.
Po ok. 15 km dotsrliśmy do turystycznej części muru w miejscowości Mutianyu. Piękne zadbane chodniki, odrestaurowane mury. Czyściutko. Co krok sprzedawcy z pamiątkami i wodą. No i turyści. Nagle znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie. W tym klimacie pokonaliśmy ostatnie 5km trekkingu.
Ciężko słowami opisać jak niesamowity jest mur chiński zwłaszcza, gdy polski nie był ulubionym przedmidotem w szkole;). Niezrozumiałe jest dla mnie w jaki sposób go budowano. Ile cegieł trzeba było wypalić i wnieść na górę… a widziałem zaledwie niewielki fragment…
Wierzę, że zdjęcia choć trochę oddadzą klimat. Dla mnie część nieturystyczna muru ma 9/10. Zdecydowanie najciekawsze miejsce jak do tej pory w podróży.
W górach jak wiadomo pogoda zmienia się błyskawicznie!
A buty zmieniłeś? W kontekście ostatniej foty 🙂
Fajne fotki, pozdrawiam.
Fajnie się to czyta. Co tam w Chinach?
Hi there, this weekend is nice in favor of me, because this occasion i am reading this enormous educational
article here at my residence.