Opuszczając Nową Zelandię i lecąc do Malezji miałem już w głowie pewien pomysł, co robić dalej. Należało tylko dopracować szczegóły.
Może pamiętacie, gdy byłem w Australii pływałem trochę na jachcie z Ianem – 22-letnim Australijczykiem, który kupił łódkę w mizernym stanie i właśnie zaczynał ją remontować. Mieliśmy płynąć z Sydney do Brisbane, ale po dniu czy dwóch sztag (lina trzymająca maszt) się zerwał i musieliśmy zakończyć podróż.
Tak się złożyło, że akurat, gdy musiałem opuścić Nową Zelandię, Ian wybierał się swoim jachtem z Australii na Wyspy Salomona. Przepłynięcie jachtem morza lub oceanu ciągle pozostawało na mojej liście rzeczy do zrobienia, a Wyspy Salomona brzmiały magicznie! Tak więc postanowiłem do niego dołączyć!
Poleciałem więc do Cairns, miasta na północnym zachodzie Australii, skąd mieliśmy wypłynąć. Lot miałem z przesiadką na Bali. Na przesiadkę miałem dwie godziny, ale musiałem odebrać bagaż, przekroczyć kontrolę paszportową, nadać bagaż i znowu przez wszystkie kontrole, gdyż leciałem różnymi liniami, które ze sobą nie współpracowały. Ponad godzinę czekałem na swój bagaż i w biegu, przeciskając się przez ludzi zdążyłem dosłownie na ostatni gwizdek! Zdyszany usiadłem wreszcie na swoim miejscu i okazało się, że lot będzie bardzo przyjemny bo obok mnie nikt nie siedzi i będę mógł się rozłożyć jak król!
Z Bali mieliśmy wylecieć o 1 w nocy. Tak się jednak nie stało, a wszystko przez pijanych Czechów :). Jeden z nich wypił troszeczkę za dużo i przewrócił się wchodząc do samolotu. Obsługa zabroniła mu wejść na pokład (mógł polecieć bez dodatkowych kosztów następnym lotem, rano), jednak jego znajomi zaczęli się buntować i dyskutować z obsługą samolotu. W związku z tym kilka kolejnych osób miało opuścić samolot. Sprawa przeciągała się tak długo, że w międzyczasie, o 2 w nocy pracownicy kontroli lotów skończyli pracę, ostatni zgasił światło i lecieć się już nie dało.
Około 200 pasażerów musiało opuścić samolot i wrócić na lotnisko. Jak się domyślacie, ogólne nastroje nie były najlepsze. Mnie tam się nigdzie nie spieszyło, dzieci nie płakały, żelazka nie zostawiłem na gazie czy coś… także nawet się dobrze bawiłem, działo się coś ciekawego! 🙂
Nasz lot został przeniesiony na 14:30 kolejnego dnia (właściwie tego samego, bo akcja się działa po północy). W międzyczasie czekaliśmy na nasz bagaż, potem na autobusy, które zabrały nas do hotelu, gdzie mieliśmy spędzić noc.
Tak więc przez kilku niesfornych pasażerów linia lotnicza musiała zapłacić zapewne ogromne koszty lotniskowe, wypłaty dla swojego personelu, a także hotel i wyżywienie dla 200 osób!
Do pokoju hotelowego dotarłem gdzieś przed 5-tą rano. Wszystkie formalności trwały sporo. Ale jak już wspominałem, w sumie dobrze się bawiłem. Noc (a właściwie pół) w wygodnym łóżku, śniadanie królów, potem jakieś piwko czy dwa na koszt linii lotniczych, mały spacer po terenie resortu i autokary zabrały nas z powrotem na lotnisko.
Na lotnisku wszystko trochę trwało, gdyż był nas całkiem spory tłum. Ale ostatecznie wszyscy znaleźliśmy się na pokładzie i można było lecieć dalej! Tym razem Czesi byli trzeźwi, także pod wieczór znalazłem się w Cairns.
W porcie czekał na mnie Ian i reszta załogi. Popłynęliśmy razem pontonem na jacht zakotwiczony przed miastem i urządziliśmy sobie imprezę powitalną.
Wypłynąć mieliśmy za kilka dni, gdyż wtedy mini tajfunik miał przeminąć i zapowiadały się wspaniałe warunki. Spędziliśmy więc kilka dni na przygotowywaniu do rejsu, ostatnich zakupach itp. Mieliśmy spory zapas wszelkiego rodzaju puszkowanego jedzenia, ryżów, makaronów itp. Mieliśmy też trochę warzyw i owoców kupionych po taniośni na lokalnym markecie.
Troszkę też zwiedziłem Cairns, które nie było dużym miastem. Było za to całkiem przyjemne, jak wszystkie tego typu miasteczka w Australii i Nowej Zelandii. A ponieważ w Cairns nie było naturalnej plaży, to miast wybudowało sztuczną lagunę, gdzie ludzie ochoczą spędzali czas.
W ciągu tych kilku dni zmieniła nam się załoga, Dwie osoby zrezygnowały, znaleźliźmy za to kogoś innego i w rezultacie było nas czworo – ja, Ian i dwie dziewczyny, gotowi do przepłynięcia Morza Koralowego i eksplorowania dziewiczych i malowniczych Wysp Salomona!
Rewelacja 🙂
Niesamowity początek nowej przygody 🙂